Quinoa – matka zbóż. Tak o niej mówili Aztekowie. Wywodzi się z Ameryki Południowej. Nie miałem nawet pojęcia, że istnieje takie , pseudo-zboże (biologicznie quinoa podobnie jak amarantus nie jest zbożem). Pierwszy raz zetknąłem się z nim w książce „Gotuj zgodnie ze swoją grupą krwi”. Myślałem, że w Polsce będzie prawie w ogóle nie dostępna. Zaskoczyłem się pozytywnie widząc, że można ją kupić jako produkt firmy Sante. Jest bogata w białko -jej nasiona cechują się obecnością wszystkich ośmiu aminokwasów egzogennych – tych nie syntezowanych w organizmie zwierzęcym. Jest również źródłem białka bezglutenowego. Bogata w witaminy grupy B, żelazo, wapń i fosfor. No i przede wszystkim bardzo smaczna.
Postanowiłem jej użyć zamiast ryżu do risotta.
Co nam potrzeba?
- 3/4 szklanki suchego quinoa
- ulubione grzyby – ja użyłem dużo grzybków portobello
- marchew pokrojona w kostkę
- 2-3 szklanek bulionu grzybowego (można zastąpić warzywnym) lub wody
- 1 cebula szalotka
- 2 ząbki czosnku
- przyprawy: papryka czerwona, imbir, pieprz cyenne
- olej
- ewentualnie śmietana sojowa/kwaśna zwykła
Szalotkę musimy zeszklić a następnie dodać do niej grubo pokrojone grzyby i lekko posolić. Dodajemy marchewkę i chwilę smażymy. Wsypujemy quinoa i obtaczamy je dokładnie w oliwie. Dolewamy szklankę bulionu i dusimy wszystko razem. Doprawiamy do smaku przyprawami, w szczególności pieprzem cayenne i papryką czerwoną. Kiedy zauważymy, że quinoa wpiła już całą wodę, dolewamy kolejną porcję bulionu. Powtarzamy tę czynność, dopóki quinoa nie będzie dość miękka. Uważajmy jednak z dodawaniem bulionu – komosa ma ją wpić, danie ma być gęste i spójne a nie pływać w sosie. Pamiętajcie też o soli – jeśli używacie bulionu to jest ona już w nim zawarta a wtedy łatwo danie przesolić. Na sam koniec można dodać dla smaku śmietanki sojowej albo zwykłej kwaśnej.
Niestety, jak na razie problem z jakością zdjęć nie został rozwiązany.
Smacznego =)